niedziela, 29 czerwca 2014

Dolina Ślepiotki i żołnierze na Kornasa






Dziś wojsko przemaszerowało nam pod domem, wyszliśmy zobaczyć co się dzieje, niemniej nie było to dla nas zaskoczenie bo rekonstrukcji bitwy nad Ślepiotką wiedzieliśmy wcześniej, ale i tak czołga pod domem to wielkie przeżycie :D

czwartek, 26 czerwca 2014

układamy według wzoru

wszystkim polecamy klocki kolorowe, drewniane i w dodatku podzielone na części, póki co układamy według wzoru, ale też uczymy się co to połowa a co ćwierć :) fajna zabawa zwłaszcza dla Przemka, wydawałoby się to łatwe a wcale takie nie jest :D

czwartek, 19 czerwca 2014

wakacje i po wakacjach

powrót do domu był znacznie szybszy i przyjemniejszy, w końcu to tylko jeden lot w dodatku z "uciekającą" godziną życia
z naszego pobytu mamy też filmy :P
 https://www.youtube.com/watch?v=GO1TxO_Emuo&feature=youtu.be
 https://www.youtube.com/watch?v=AbNYNuCsV70&feature=youtu.be
 https://www.youtube.com/watch?v=18tcwYk4e6c&feature=youtu.be
 https://www.youtube.com/watch?v=0MR-gbwuI9Y&feature=youtu.be










Słoneczny Brzeg

Jedną z atrakcji tegorocznych wakacji były odwiedziny muzeum filmu w Nessebarze. Nie tylko deszcze spowodował ze weszliśmy do muzeum ale i wielki plakat Wadera, a w środku cuda... kaski, miecze i nawet mały Yoda jak żywy, mimo iż Przemek był przerażony to i tak postanowił po - przymierzać kaski ze Star Wars, straszny był bez wątpienia Iron Man i Terminator ale Batman i Superman już byli całkiem przyjaźni, ogólnie moc wrażeń była warta swej ceny :)





Zabawa w morzu była świetna gdyby nie wciąż pływające ryby, meduzy, kraby i małże, jakich Przemek straszliwie się bał, jedynym ratunkiem była OPONA chroniąca przed złem morskich stworzeń i słonej wody, dzięki której Przemek się równie dobrze bawił, ulubionym zajęciem były jednak dziury piaskowe i zasypywanie się wzajemne :):)








Jako, że w Nessebarze byliśmy już naście razy tym razem postanowiliśmy pochodzić szlakiem biegów na orientację jakich mapę mieliśmy nieprzypadkowo przy sobie, przy okazji obeszliśmy wyspę dookoła i poznali dotąd nieznaną plaże wykonaną wyłącznie z muszelek, prócz Nessebaru odwiedziliśmy też Słoneczny Brzeg i molo łódeczką :)

wakacje 2014 ciąg dalszy

Kiedy już znaleźliśmy się w pociągu do Burgas czuliśmy się pewnie, rozgościliśmy się na niezbyt wygodnych siedzeniach wagonu bezprzedziałowego i tak przekimaliśmy całą noc, nad ranem mieliśmy już dosyć, w pociągu było duszno i gorąco, po wschodzie słońca wypatrywaliśmy linii brzegowej ale pociąg zwalniał i zwalniał, mijało 10 godzin od chwili startu a pociąg zaczynał zatrzymywać się na coraz to mniejszych stacjach, aż w końcu dotarł do Burgas. Jednym z marzeń po wyjściu z ów pociągu było umycie się i toaleta, z której postanowiliśmy skorzystać, zaryzykowaliśmy i nie pożałowaliśmy :D został nam ostatni odcinek drogi - autobus. I tu zdziwienie bo... dzieci też płacą.. podróż Burgas- Słoneczny Brzeg kosztowała nas prawie tyle co Sofia-Burgas:D z ta różnicą że autobus był czysty i klimatyzowany. W końcu dotarliśmy na miejsce.



Wydębiliśmy klucze do mieszkania i ruszyliśmy na plażę. Niestety pobyt zaczął się wieczornym deszczem i tak codziennie po troszku nam padało. Kałuże pod hotelem były niczym jezioro, niestety nie było nigdzie indziej lepiej, a bywało tylko głębiej.




 Tydzień leżenia na basenie, na plaży przeleciał dość szybko. nie obyło się też bez wycieczek, w tym naszej ulubionej przejażdżki ciuchcią :)





wakacje 2014

Podobnie jak rok temu i kilka lat temu, również w tym roku odwiedziliśmy Bułgarię, ale... z jednym wyjątkiem, poprzednio lataliśmy wprost do Burgas z Katowic, tym razem plany były nieco inne, bardziej skomplikowane i zawiłe, bo wyruszyliśmy nad ranem 11 czerwca z domu. Najpierw samochodem na lotnisko, potem samolotem ma się rozumieć, ale nie do Burgas a do Dortmundu, który powitał nas paskudnym zimnem i deszczem, oraz... pustym lotniskiem :( kiedy deszcz nieco ustał wyruszyliśmy na podbój Lidla czyli nasz pierwszy posiłek, jedzony... na przystanku autobusowym w deszczu :/ mimo to był smaczny :D

kolejne godziny mijały nam coraz milej bo i się cieplej zaczęło robić i przestawało padać, nie zdążyliśmy iść na plac zabaw ale to nic, bo przecież to nie koniec przygód i podróży, w samo południe ruszyliśmy samolotem do Sofii. Lot był super, pogoda w Bułgarii wydawała się być iście wakacyjna. Na lotnisku spotkała nas zabawna przygoda, otóż wychodząc z sali przylotów weszliśmy niechcący wprost na plan filmowy, okrzyczani i oślepieni lampami oraz bielą ekranu przeszliśmy w ustronne miejsce, by ruszyć dalej "do miasta". Podróż autobusem miała być szybka i krótka, okazała się być powolna niczym ślimak i "objazdowa", jechaliśmy ponad pół godziny mijając po drodze między innymi wóz drabiniasty i zaprzęgnięte konie w centrum stolicy Bułgarii, jak również pasące się bydło pod estakadą arterii miejskiej. Widoki szokujące jak na europejską stolicę. A nie był to koniec atrakcji :D kiedy już opuściliśmy autobus wsiedliśmy do metra, które wreszcie zaczęło przypominać XXI wiek i europejska cywilizację, po przesiadce i dotarciu na dworzec doznaliśmy wielkiego szoku, naszym oczom ukazała się SYFIA.


Przystanek dworzec główny to najciekawszy i najbardziej traumatyczny element naszej podróży i całych wakacji, nie dość że bród smród syf to delikatne określenie na to miejsce, to musieliśmy tam spędzić kilka ładnych godzin do odjazdu pociągu. Mało tego kiedy posililiśmy się resztkami w miejscowej "knajpie" i zrobiliśmy zakupy z przypadku w Billa pogoda się popsuła. Pokrzyżowało nam to plany spacerowe po Sofii, deszcze, ulewa, grzmoty, pioruny i zalana okolica... pozostało nam czekać w mrocznym zakątku obok kas biletowych na pociąg, godziny się nam dłużyły, a zwiedzanie zaułków zombie bułgarskich przyprawiło nas o pryszcze. W końcu na godzinę przed odjazdem pociągu ruszyliśmy w poszukiwaniu peronu i pociągu, okazało się że dworzec jest "intuicyjny", nikt nic nie wie, nie ma tablic informacyjnych a pociągi są dla wtajemniczonych :/

niedziela, 8 czerwca 2014

Turniej rycerski w Parku Etnograficznym

Dziś byliśmy na niezwykłym wydarzeniu, zabawiliśmy sie w rycerzy, zobaczylismy rycerzy, stare chaty i... sowy, sokoły i konie, wytrwałość nasza została uhonorowana certyfikatem rycerskim jaki otrzymaliśmy po 10 konkurencjach turnieju jakie zaliczyliśmy perfekcyjnie. Pogoda była wspaniała, sceneria również, jak cudnie nawet w takim tłumie pobyć wśród startych chat, zieleni łąk...nawet wybraliśmy sobie nowy dom :P