wspomnienia ze szpitala:
z chwili na chwile mama uczyla sie co zrobic zeby bylo mi dobrze a to jak mnie karmic, a to znow jak mnie pzrewinac, w koncu pospalismy i poprzytulalismy sie razem, a wieczorkiem byla kapiel i tak mi sie dobzre po niej spalo :)
niestety juz od pierwszego dnia wiadomo bylo ze jestem niejadkiem, mam nie umiala sobie ze mna dac rady z nakarmieniem bo wcale mi ten cycus mamy nie smakowal, wiec postanowila rzetelnie mnie karmic swoim mleczkiem ale z butelki i tak juz zostalo co 3 godzinki dostawalem porcje mleczka :D
kolejny dzien przyniosl smutne wiadomosci nie dosc ze schudlem to jeszcze na dodatekokazalo sie ze mam zoltaczke :/ i trafie pod lampe, mamie bylo tak bardzo przykro, dopiero co sie poprzytulalismy a juz trzeba bylo kolejnej rozlaki, tym razem przynajmniej mam widziala mnie caly czas gdyz wylegiwalem sie na przeciw lozka mamy :> wtedy to przylgnelo do mnie pzrezwisko "kurczaczek", za kazdym razem jak mam mnie wyciagala z akwarium mowila do mnie kurczaczku :>
kolejny dzien pod lampa i brak efektow-mam wpadla w depresje, zrobila sie tak placzliwa, ze jej kropelki lez wpadaly do mojego mleczka, ale zawziela sie w sobie i pokonala placzki :):):) i nastepnego dnia bylo juz lepiej, ja zdrowialem i nawet zaczalem przybierac na wadze :) a w sobote dokladnie w tydzien po narodzinach pani dokto pozwolila nam wrocic do domku, alez to byla cudna wiadomosc!!!