kilka wspomnień z dnia porodu Mamy:
od srody wieczora mama lezala juz w szpitalu, lekarze obiecali mamie ze urodze sie w terminie jezeli bedzie caly czas lezec i brac lekarstwa, mame to bardzo zmartwilo ze tak dlugo musi lezec, bylo jej w szpitalu tak bardzo zle, strasznie tesknila za domkiem a zwlaszcza za tata, i tak pzrez trzy dni, az w nocy z piatku na sobote odszedl mamie czop, ktory zabezpieczal mnie pzred bakteriami i srodowiskiem zewnetrznym, wtedy to amma poczula ze to jzu niedlugo sie zobaczymy, jednak nastepnego dnia rano zaden lekarz mamie nie uwierzyl i nadal kazal lezec pod kroplowka, tego dnia mam byla bardzo smutna bo tato mial przyjechac dopiero popoludniu, a czula sie slabo i nawet nie umiala sobie zrobic snadanka, lezala glodna z bolacym brzuszkiem i duzo spala, czula sie jakos inaczej, ale nie miala juz nawet sily sie wyplakac, a tak bardzo chciala do domku :) az nagle ok. godz. 16tej odeszly ammie wody plodowe i zaczely sie skurcze, wtedy to amme zabrano na porodowke i tam bylo juz blyskawiczne tempo dzialania, pchalem sie szybciutko na swiat a mam ledwo zywa krzyczala i blagala o litosc z tak wielkiego bolu, jak na zlosc tata nie zdazyl jeszcze przyjechac, a pzreciez mial nam pomagac, ale w koncu sie zjawil i wystarczylo ze troszke mame pomasowal i to mi pomoglo sie wydostac, mamie ciezko bylo urodzic moja glowke a raczej glowe :) ale potem to juz bylo latwiutko, zanim pzrecieto pepowine lezalem juz u ammy na brzuszku caly czerwono-fioletowy :) gdy juz mnie zabrano od ammy pokazano mnie tacie i zabrano na oddzial wczesniakow, gdyz urodzilem sie w 35 tyg ciazy, po drodze spotkalem na korytarzu dziadka dzielnie trzymajacego kciuki i pilnujacego rzeczy od rodzicow :) tymczasem moja mamusia kochana musiala jescze troszke pocierpiec z urodzeniem lozyska i szyciem :/ gdy juz bylo po wszystkim mama poodpoczywala i porozmawiala z tata i dziadkiem, a nastepnie pzrewieziono mame na sale z nowordkami :D wtedy to mogla juz poinformowac caly swiat o moim urodzeniu :) cala noc jeszcze bardzo slabo sie czula ale na drugi dzien juz smaodzielnie wstala i tak z godziny na godzine bylo juz coraz lepiej, ok. 8 rano przyszla mama do mnie razem z tata, porobili mi troszke zdjec, pozachwycali sie mna no i zesmy sie przywitali na dobre :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz